Irek po imprezie, Tomka taktyczne szachy, Piotrek w dogrywce…
Nie ma nudy w naszych rozgrywkach Match Play. Kolejne trzy mecze II rundy zakończone. A każdy z niebanalną historią. Najpierw Rajszew, potem Lisia Polana, a na koniec Sobienie Królewskie. Wszędzie gramy!
Irek Osiński – Paweł Lis: 2&1
Irek relacjonuje:
Imprezy dzień przed pojedynkiem matchplayowym to chyba dobry sposób na późniejszą wygraną. W sobotę brałem udział w obchodach 40 rocznicy ślubu moich przyjaciół, a już w niedzielę rozegrałem z Pawłem Lisem nasz pojedynek w Rajszewie. Ledwie zdążyłem na nasz tee time i prosto z marszu przystąpiłem do gry. Bo kilka chipów czy puttów na greenie treningowym tuż przy pierwszym tee trudno nazwać rozgrzewką. Uzbrojony w 10 uderzeń przewagi ruszyłem do boju. No cóż, brak rozgrzewki, dobra gra Pawła i wynik meczu nie wyglądał dla mnie korzystnie. 3 dn po 9 dołkach nie zapowiadało możliwości odniesienia sukcesu. Jednak na 13 dołku coś się zacięło w grze Pawła (rajszewskie drzewa przypomniały o sobie), jednocześnie ja zacząłem grać trochę lepiej plus dodatkowe uderzenia na serii kolejnych dołków pozwoliły mi doprowadzić do remisu na 15-tce. Na dwóch kolejnych dołkach również miałem po dodatkowym uderzeniu co wykorzystałem i ostatecznie wygrałem 2&1.
Pawłowi dziękuję za walkę, pole ewidentnie nie grało z nim, za to ze mną jak nigdy. Np. na dołku nr 6 wybiłem piłkę na aut odbiła się od skarpy i wróciła na pole. Przy okazji: nie poddawajcie nigdy dołka zbyt wcześnie, jak ja zrobiłem to na 8. Poddałem dołek, a potem okazało się w wyniku końcowym osiągniętym przez nas na dołku, że bym z Pawłem zremisował (miał tam 1 uderzenie dodatkowe).
* * *
Tomasz Wiśniewski – Zosia Woźniak: 6&5
Komentarz Tomka – zwycięzcy:
Do meczu podszedłem niezwykle taktycznie. Pierwszy dołek to prawdziwe szachy 5D, bo piłka tradycyjnie zaslajsowala w las, gdzie zaliczyłem OB i finalnie bałwanka na karcie wyników. To pozwoliło uśpić czujność Zosi i od tej pory myślała, że gra z jakimś paralitykiem, dzięki czemu mozolnie wygrywałem kolejne dołki. Dzisiejszy pojedynek to także zabawa w kotka i myszkę z chmurami burzowymi, które na szczęście ominęły Lisią Polanę. Bardzo fajna runda i dziękuje Zosi za miło spędzony czas. Niebawem zagramy jakiś rewanż, bo nie można tego tak zostawić.
Zosia zresztą też napisała:
Piękne zwycięstwo Tomka. Burza i pioruny na widnokręgu, ale najwyraźniej nas polubiła [burza] i przeszła mimo. Mam nadzieję na rewanż, a na razie życzę Tomkowi powodzenia. Drzemie w nim potencjał i szalenie miło się z nim gra.
* * *
Na deser mecz dziewiętnastodołkowy!
Piotr Gregorowicz – Robert Moreń: 1UP (19)
Piotr z wrażenia aż po łacinie zaczął:
Veni, vidi, vici.
Deadline terminowy, pogoda deszczowa, ciężkie ołowiane chmury nie nastrajały optymistycznie. Obaj byliśmy pewni, że czekają nas 4 godziny w padającym deszczu.
Jednak po dwóch dołkach dostaliśmy prezent od losu i zrobiła się piękna słoneczna pogoda, która już do końca nam towarzyszyła.
Rozegraliśmy nieprawdopodobnie wyrównany pojedynek i jednocześnie na wysokim poziomie.
Cały czas wynik oscylował w okolicach 1up, ale częściej dla Roberta. Miałem poczucie, że ciągle gonię, łapię remis i w końcu tracę za każdym razem.
Na ostatni dołek wchodziliśmy z 1up dla Roberta, ale udało mi się wygrać i wyrównać. Dogrywka, jedna z nielicznych chwil słabości Roberta i koniec. 1up dla mnie.
Chyba nigdy nie zagrałem tak emocjonującego pojedynku. Robert, dziękuję! W sumie obaj wygraliśmy z własnymi słabościami. Byliśmy naprawdę dobrzy. Gratuluję! Ogromna przyjemność, ale też duma.
Oto jakie emocje potrafi budzić nasz Match Play. Gratulacje nie tylko dla zwycięzców, ale też dla (tym razem) przegranych: Pawła, Zosi i Roberta.
Już tylko cztery mecze do końca II rundy.
Red.
FaceBook