Epickie (!) zmagania meczowe

Data publikacji: 14.09.2022

Zmagania, które fundują sobie (i nam, jako kibicom) Przemek Kosiorek i Tomek Wiśniewski w edycji Match Play 2022 można określić wyłącznie, jako „epickie”. To modne ostatnio słowo doskonale oddaje poziom i zaciętość ich meczów (liczba mnoga nie jest pomyłką, o czym za chwilę). Trafiła bowiem kosa na kamień. Obaj w tym sezonie robią ogromne postępy, walczą o najwyższe miejsca, a los meczowy zderzył ich ze sobą w ćwierćfinale. Szkoda, że to nie finał. Kończmy wstęp, bo przed Wami wyczerpujący opis nie mniej wyczerpującego boju. Co za walka!

PS. Jak grasz mecz z Przemkiem, bądź gotów, że zapadnie zmrok, nim skończycie. To już nie pierwszy raz w tym roku. Jurek Szyszak coś na ten temat wie.

 

 

Odsłona I: remis po 18 dołkach (a właściwie nawet po 36)

Przemek donosił tydzień temu:

Przedsmak meczu zrobił nam III turniej z Cyklu Królewskiego, gdzie graliśmy razem we flighcie. Nie skupiam się na tym w trakcie, ale po rundzie porównaliśmy wyniki. Po 15 dołkach byłoby 3UP dla mnie i dormie. Jednak ostatnie 3 dołki wygrałby Tomek – A/S. Jak się okazało, był to proroczy wynik, bo właśnie tak zakończyliśmy poniedziałkowy dzień. Dosłownie – dzień się skończył i pole się skończyło. Znowu! Chyba pora zainwestować we fluorescencyjne piłeczki. Postanowiliśmy kontynuować zabawę innego dnia na innym polu.

Dla osób, które lubią smaczki i detale:

Rajszew. Pierwszy dołek to mocny cios z mojej strony. W zasadzie dwa ciosy, bo piłka znalazła się na fringe’u par piątki, z którego up&down dało otwierające birdie. Drugi dołek też dobrze otworzony, ale Rajszew pokazał drzewa i mamy A/S. Na trzecim dołku pozwoliłem sobie wykorzystać nieuwagę Tomka odnośnie zasad przestawiania markera – 1 UP. Na 4-ce uderzenie handicapowe ratuje Tomka, a na 5-ce to on ląduje na greenie i wykorzystuje okazję – A/S.

Od tego momentu Tomek odpalił jakieś nitro, bo robi trzy pary z rzędu, a ja nie trafiam putta na birdie. 2UP dla Tomka i to w pięknym stylu. Długość 9-tego dołka pozwala mi obniżyć na 1UP, ale na 10ce Tomek wychodzi lepiej z bunkra i mamy znowu 2UP. Na 11ce pokazuję, że też umiem zrobić para typu “up&down z bunkra” i mamy znowu 1UP. 12 dołek (PAR 5), to pewnie mój najgorszy błąd strategiczny w trakcie tej rundy. Tomek idzie zygzakiem, a ja będąc po dwóch blisko greenu nie decyduję się zagrać optymalnego uderzenia atakując birdie. Zamiast tego jakiś dziwny, nieprzygotowany i “bezpieczny” chip, który przelatuje green. Tomek nie marnuje okazji i wyrównuje ten dołek. Lekko zły na siebie uderzam mocnego i idealnie prostego drive na “Ruletce”. Gdzieś pomiędzy ścieżkę, a bunkry na lewo od greenu. Jakieś 300+m. Jak się okazuje drzewo w kształcie “V” stoi bezpośrednio przed flagą. Nie pozwala mi to wykorzystać przewagi dystansu i znowu remisujemy dołek. Na 14-ce obie piłki lądują na greenie, ale Tomek popełnia pierwszy duży błąd przy puttcie i po paru próbach odzyskuję A/S. 15 to prawdziwy rollercoaster, którego kończymy remisem. Na 16-ce (PAR 3) po słabych tee-shotach zaskakująco obaj puttujemy na par, ale to Tomek trafia z paru metrów. Znowu 1UP. 17-kę gram spokojnie otwierając 6 iron i to popłaca. A/S. 18kę dżentelmeńsko remisujemy, a zabawa trwać będzie dalej. I to bez awansu do półfinału! Widać, że nikt się nie chce rozstać z klubowym match playem.

Tomek wówczas dopisał:

Pierwszy ćwierćfinał za nami i definitywnie był to ćwierćfinał godny Królewskiego Klubu Golfowego. Prowadzenie przechodziło z rąk do rąk i nikomu nie udało się odskoczyć na więcej niż 2UP. Gra w jednej grupie na naszym turnieju w Rajszewie była dobrym prognostykiem tego, co wydarzyło się w poniedziałek na naszym MP. Atmosfera twardej rywalizacji sportowej była tak gęsta, że można by ją kroić siekierą.

Było wszystko: 300 m drive, 180 m strzały na green w okolice flagi, spektakularne wyjścia z bunkra, ale też i nietrafione krótkie putty czy, w moim przypadku, nieprzebite czerwone tee (tak wiem, piwo).

Przy tak wyrównanym pojedynku, zagranie kolejnej 18-tki w ramach dogrywki jest wręcz konieczne. Już teraz wiem, że będzie to spektakularny pojedynek, do tego stopnia, że pewnie gdzieś w zaroślach będą nas podglądać saudyjscy skauci z gotowymi kontraktami do nowej ligi LIV.

Obaj zawodnicy umówili się (mają do tego prawo – w formacie Match Play jest dużo swobody na obustronne uzgodnienia), że po tak zaciętym boju chcą zagrać cały dodatkowy mecz (!). I zrobili to.

 

Odsłona II: kolejne 17 dołków

Mecz jest tak wyjątkowy, że Przemek decyduje się na dość szczegółowy opis. Nic dziwnego!

Sobienie Królewskie. Po 53 dołkach udało się – mecz rozstrzygnięty! Najpierw 18-ka w Rajszewie (Cykl Królewski – Turniej III w jednym flighcie – wyszłoby A/S), dwa dni później kolejna 18-ka (już tylko we dwójkę, A/S) i dzisiaj „dogrywka pełnorundowa”. Na 17. dołku kończymy wynikiem 3&1. Zdarzało mi się grać partię w szachy po 7h, ale tak długiego pojedynku golfowego nigdy jeszcze nie stoczyłem. Dziękuję, Tomku, za walkę i serce jakie wkładasz w golfa – coś czuję, że nie jest to ostatni raz jak gramy 🙂 Następnym razem mam nadzieję po jednej stronie, bo strasznie ciężko z Tobą wygrać 😉

Mecz zaczął się tym razem bez fajerwerków. Pierwsze 5 dołków obaj graliśmy bogey’e i double. Na 3-ce ja zdobywam pierwsze prowadzenie, ale już po piątce jest 1UP dla Tomka. Wyglądało na to, że nie uda powtórzyć się performance z dnia poprzedniego (39 uderzeń na pierwszej 9-ce i zdobycie „Mistrza Warszawy” z przewagą 9 stableford’ów w swojej kategorii). A wiadomo, apetyt rośnie w miarę jedzenia. W szczególności apetyt golfisty. 

Na 6-ce już się zaczęła jazda. Najpierw moja piłka przetacza się jakiś centymetr od eagle’a, zatrzymując się książkową stopę za dołkiem. Birdie na A/S. Potem na 7-ce Tomek wykorzystuje uderzenie handicapowe (nowe, bo po wczorajszej zmianie HCP) i wsadzając długiego putt’a wygrywa dołek. Na 8-ce dzieje się coś niesamowitego. U mnie idealny drive, a następnie hybryda czyściutko trafia w piłkę. Na ułamek sekundy czuję, że będzie green. Problem w tym, że tuż przed uderzeniem przyjechał do nas meleks pytając o zgubione kije. Odpowiadam mu, wskazując miejsce, i z tego wszystkiego zapominam wyjąć znacznika odległości. Potem skupiając się już tylko na targecie całkowicie o przeszkodzie zapominam. Piłka lecąca ~102mph/h wali w znacznik jak w kij baseballowy. Brzmiało to strasznie – szczęśliwie nikt z nas nie oberwał. Nawet nie wiemy gdzie szukać. Ślad na znaczniku wskazuje, że piłka poszła gdzieś w prawo. [Na zdjęciu widać jak divot, znacznik i flaga są w jednej linii. Widać też ślad po uderzeniu].

Piłka znajduje się na… fairway’u 3-ki. Tomek już pewnie czuje, że dołek jest jego. Szczególnie, że nie mam prześwitu na green. Wtedy następuje pewnie najładniejsze uderzenie w tym meczu (w ostatnim Tomek zgarnął „tytuł” grając fairway-woodem pod flagę). Udaje mi się zagrać draw’a tylko lekko zahaczającego o liście i posadzić piłkę na greenie, którego kompletnie nie widzę. Par, który nie tyle ratuje dołek, co go wygrywa! Na 9-ce gram para w stylu up&down, wychodząc ponownie na prowadzenie. 

Na 10-ce Tomek wykorzystuje mój lip-out na par, wsadzając kilkumetrowego putt’a i remisując dołek. Na 11-ce uderzam mój najlepszy drive w życiu. Długi, prosty i leżący idealnie na konkursowej linii sprzed paru dni.

Tomek na widok rezultatu poddaje dołek. Może też dlatego, że odwiedził parę okolicznych miejsc po drodze. Już trzeba Tomka zapytać o powody. 2UP – do tego czasu moje największe prowadzenie w dwumeczu. Już na 12-ce (par 3) Tomek niweluje do 1UP. 13-kę remisujemy idąc przez cały dołek podobną ścieżką. Na 14-ce znajduje się 2-gie (i ostatnie) uderzenie hcp, które Tomek znowu zmienia w punkt. Mój bogey (który normalnie biorę w ciemno na tym ciężkim par 4) nie wystarcza. No i co? Znowu A/S. Żarty o 3-cim meczu na Lisiej Polanie wracają. Nie na długo, bo na 15-ce (długie par 5) udaje mi się wsadzić birdie. 1UP. Następnie dość ładny par na ciężkiej 16-ce. 2UP i dormie. Na 17-ce nie szukam greenu driverem, bo to Tomek musi atakować. Gram „spokojnie” ironem, z czego udaje się zrobić para. Wystarczyło – mecz kończy się wynikiem 3&1. Dogrywamy jeszcze 18-kę, gdzie moja piłka ociera się o 3-cie już birdie w tej rundzie (jest par pieczętujący wygraną).

Dopiero po obliczeniach w domu zrozumiałem jak ciężko było ograć Tomka. Pierwsze 5 dołków zakłóciło mój odbiór rundy i potem myślałem już głównie o różnicy uderzeń. Okazuje się, że pozostałe 13 dołków zagrałem mniej więcej na par + 4 (~83 na całości). „Mniej więcej”, bo dawaliśmy sobie sporo gimme plus wygrana na 11-ce przez poddanie dołka. Jak widać wyżej, nawet taka gra nie dała mi przewagi aż do 15-ki. Jeszcze raz brawo Tomek za walkę!

Tomek natychmiast dosłał i swój dopisek:

Przegrać z Przemkiem po takim pojedynku, to jak wygrać. Kwintesencja sportowej rywalizacji. Było blisko, ale bezapelacyjnie wygrał lepszy, bez żadnych wymówek. Grając 54 dołki razem już nie ma miejsca na przypadek. Ostrzyłem sobie zęby na wygraną w Match Play, gdyż ta formuła bardzo mi sprzyja. Po pierwsze: jest duch sportowego pojedynku (większy niż na normalnych zawodach), a po drugie: wybacza katastrofalne bałwanki na pojedynczych dołkach, co mi się czasem zdarza (generalnie polecam każdemu start w tej formule za rok!). Będę jednak spał spokojnie, bo liczę, że finał wygra Przemek i wtedy moja porażka nie pójdzie na marne.

Podsumowując:

Przemek Kosiorek – Tomek Wiśniewski: 3&1

 

* * *

Furorę robi również w tegorocznej edycji Marek Budner. Przysłał dziś wynik i relację z kolejnego zwycięskiego meczu.

 

Spotkaliśmy się dziś z Grzegorzem w Sobieniach Królewskich o godzinie 7.00. Na miejscu okazało się, że pole jest spowite mgłą w takim stopniu, że kompletnie nic nie widać dalej niż 50 m .

Poczekaliśmy chwilę, ale ponieważ niewiele się zmieniało, rozpoczęliśmy grę. Na drugim dołku nie widzieliśmy greenu, nie mówiąc o fladze, więc graliśmy z pamięci i tak było do 11. dołka, kiedy trochę się przejaśniło. Po wygraniu przeze mnie pierwszego dołka, inicjatywę przejął Grzegorz i po kilku dołkach było 2 up dla niego. Dzięki mojej wygranej na dołkach 8 i 9 pierwsze dziewięć dołków zakończyło się remisem. Drugą dziewiątkę rozpocząłem od wygranej na dołku 10, do której dołożyłem wygraną na dołkach 12,13,14 i 15. Czyli naszą rundę zakończyliśmy wynikiem 5&3. 

Bardzo dziękuję Grzegorzowi za sympatyczną rundę, a wynik, który wydaje się wysoki, był – jak to w golfie często bywa – skutkiem mojego „dnia konia”. Ostatnie trzy dołki, już po rozstrzygnięciu meczu, przegrałem z Grzegorzem z kretesem.

Marek Budner – Grzegorz Malewicz: 5&3

 

* * *

Z kolei po cichutku swoje robi też Jarek Oleszczuk. Notkę i zdjęcia przysłał Oskar Klonowski, ale to nie on tym razem schodził zwycięski z pola w Rajszewie.

Wynik: 2UP dla Jarka po osiemnastym dołku. W wyrównanej walce utrzymywałem się – pisze Oskar – ledwo przy jednopunktowej przewadze. Runda pod koniec stała się jeszcze bardziej zacięta. Najpierw mój chip-in na 15., żeby wygrać dołek, ale zaraz potem, na 16. Jarek rewanżuje się tym samym, czyli chip-inem. Niestety po zgubionej piłce po drive na siedemnastym dołku nie miałem już wystarczająco dużo dołków na wyrównanie.

Wynik:

Jarek Oleszczuk – Oskar Klonowski: 2UP

 

Mamy więc już trzech półfinalistów!

  • Przemek Kosiorek zagra z Jarkiem Oleszczukiem
  • Marek Budner czeka na zwycięzcę ostatniego ćwierćfinału, a będzie nim Irek Osiński lub Przemek Milczarek

 

* * *

 

Ale mamy też piękną walkę w Green Match Play!

Sylwia Olędzka napisała entuzjastycznie:

Dzisiaj o godzinie 9:00 zagraliśmy na Sobieniach nasz match play. Było BOSKO! Jak zawsze trafiam na wspaniałych ludzi… nie tylko w życiu prywatnym, ale i w grze 🙂

Nasza gra zakończyła się po 14 dołku wynikiem 5&4 dla mnie, ale nie zeszliśmy z pola, tylko dalej graliśmy z uśmiechem na twarzy. 

Dziękuję Jerzy za dzisiejszy dzień 🙂

Jerzy Beck nie pozostał dłużny:

W dniu dzisiejszym miałem przyjemność rozegrać mecz z Sylwią Olędzką w Green Mach Play, w którym Sylwia okazała się mistrzynią taktyki i krótkiej gry, wygrywając 5&4.

W rozpoczętym meczu, w pięknej pogodzie końca lata, powaga spotkania wprowadzała zdenerwowanie przy pierwszych uderzeniach. Nerwowość szybko minęła, bo atmosfera rozluźniła się przy rozmowie w czasie gry. Początek meczu był wyrównany i wygrane na pierwszych dołkach były po obu stronach. Lecz opanowanie Sylwii i jej gra taktyczna zaczynały procentować. Przewaga powoli zwiększała się. Starając się wyrównać nadrabiałem długimi uderzeniami, lecz moja taktyka okazała się zgubna, bo piłka zygzakowała po polu. Taktyka obrana przez Sylwię, która prostymi uderzeniami zmierzała prosto do dołka, spowodowała zakończenie meczu na czternastym dołku. W podziękowaniu Sylwii za wspólnie rozegrany mecz, mogę powiedzieć, że młodym adeptom golfa można prowadzić wykłady o taktyce gry.

 

Wynik:

Sylwia Olędzka – Jerzy Beck: 5&4

A to oznacza, że Sylwia zagra o I miejsce, a Jurek o III miejsce, bowiem był to półfinał! Brawo dla obojga.

 

Uff… Zaktualizowane drabinki znajdziecie – jak zwykle – w zakładce „Turnieje i wyniki”.

 

Red.

 

Aby dodawać i oglądać komentarze zaloguj się

« wstecz

Liga Turniejowa 2024

Mężczyźni

PozycjaNazwisko i imięRundyPunkty
1Zientkowski Tomasz3102
2Skoblewski Paweł399
3Gruszczyński Bartosz278
4Laskowski Karol274
5Kosiorek Przemysław271

Kobiety

PozycjaNazwisko i imięRundyPunkty
1O'Higgins Elina397
2Binkowska Marta262
3Tymińska Marta259
4Mościcka Aneta256
5Terej Katarzyna139

zobacz więcej »

Polski Związek Golfa Golf Parks Poland

FaceBook