Match Play – coraz mniej niewiadomych
Data publikacji: 23.05.2016
Powoli rozstrzygają się ostatnie mecze pierwszej rundy. Coraz więcej wiemy, coraz mniej niewiadomych. Doskonała pogoda sprzyjała kolejnym starciom. Co zatem wiemy?
1. Jarek Skręta – Robert Moreń: 4 & 3
Mecz odbył się w niedzielę (ostatniego dnia I Rundy) w Sobieniach Królewskich. Dodam od siebie, że poprzedniego dnia Jarek świetnie zaprezentował się na tym polu podczas DB Polish Masters. Był więc w gazie. Tymczasem jednak Robert postawił mu niespodziewanie wyjątkowo wysoko poprzeczkę. Oddajmy na początek głos Robertowi, który SMSował na gorąco zaraz po meczu:
„Zagrałem świetnie – 39 Stableford, ale na Jarka to było zbyt mało. On się po prostu nie myli. Myślę, że on wygra całego Match Playa. Cieszę się, że aż do 15. dołka miałem o co grać 😉”
Jarek też uraczył nas relacją, która odkrywa nieco więcej szczegółów tego zaciętego pojedynku.
„Sensacji nie było – tak podsumował po 15-stym dołku nasz mecz Robert, zwracając się do Irka Osińskiego, który zerkał co jakiś czas na naszą rywalizację, sędziując jednocześnie odbywający się w Sobieniach turniej kobiet.
Wygrałem 4&3, wypracowując przewagę 4 dołków na pierwszej 9-tce. Robert wygrał dołki: 2 (par 3) i 6 (par 4) robiąc na nich piękne pary i był naprawdę wymagającym przeciwnikiem. Aby z nim wygrać musiałem kończyć dołki parami, a i te nie wystarczały przez cztery dołki na drugiej dziewiątce, gdyż jego bogey’e dawały remisy po uwzględnieniu różnicy HCP. Na 15-tym tee (par 5), wyraźnie zachęcony dobrą grą i serią remisów Robert rzucił, że szkoda, że wcześniej nie zaczął tak walczyć. Piękny drive poprawił świetnym drugim uderzeniem, ale tu zaczęły się „schody” – następne dwa strzały „wywalił” na OB i było po meczu.
Jestem jednak pełen uznania dla postawy i gry Roberta, a szczególnie dla świetnego wyczucia greenów i niesamowitych długich putt’ów, wielu spoza green’ów, gdzie skutecznie pokonywał niezmierzone metry trawiastej „wełny”. Kluczowym momentem meczu był dołek 7, na którym Robert najpierw popisał się 15-metrowym puttem pod sam niemal dołek, po czym nie wbił jednak krótkiego na bogey’a, który przy moim parze dałby mu remis trudnego dołka. A tak było 2up dla mnie i po następnych par 5 i par 3 dołkach wygranych przeze mnie zrobiło się już 4up.
Ze swojej gry jestem bardzo zadowolony. Na 16-tce – par 3 (już po oficjalnym zakończeniu meczu na 15-tym dołku – dograliśmy towarzysko rundę do końca) Robert rzucił mi wyzwanie, że chce widzieć birdie, którego oczywiście nie mogłem mu odmówić 😉 po pięknym tee shot’cie lądującym ok. 1,5 m od dołka. Rundę zamknąłem drugim „ptaszkiem” na ostatnim par 5. W sumie zagrałem 79, co dobrze świadczy o poziomie naszej rywalizacji i świetnej postawie Roberta, który nie odpuszczał i dzielnie walczył.”
2. Mirek Dziekan wygrywa z Frankiem Iwaniukiem
Znamy rezultat, ale kilka słów opisu i dokładny wynik podamy jutro.
3. Michał Kopczewski – Paweł Laskowski: 4 & 2
Zaczęło się od profesjonalnego losowania. Tydzień temu urządziliśmy z Pawłem losowanie jednego z trzech podwarszawskich pól. Sierotka – Franek Iwaniuk był tak miły, że zapewnił obiektywne losowanie areny naszych zmagań. Wrzucił karteczki do pucharu Bridgestone i wymieszał je, po czym wyciągnął Rajszew. Chyba wyszło sprawiedliwie, bo żaden z nas wcześniej nie chciał tam grać. Paweł był gotów sugerować Sobienie, a ja – Lisią Polanę, licząc na to, że znam ją znacznie lepiej od Pawła. Ale Franek nas wybawił – stawiliśmy się karnie w Rajszewie.
Powiem wprost: Paweł nie zdawał sobie sprawy, ale nie miał szans. Moje przygotowania były przemyślane w najdrobniejszym szczególe. Wykonałem tyle magicznych czynności, które miały zapewnić mi zwycięstwo, że… po prostu musiało przyjść. Pokrótce wymienię:
– od Kasi pożyczyłem wózek, żeby nie targać kijów na plecach;
– założyłem nowe, wygodne, lekkie buty FJ,
– założyłem specjalny nowy pasek do spodni – z Tajlandii (!),
– piłeczki nowe kupiłem,
– zrobiłem sobie dwie kanapki, wziąłem dwie wody, pokrojone jabłko, orzechy nerkowca oraz kandyzowanego ananasa,
– przed startem zjadłem zupę ogórkową (Paweł w tym czasie wybijał koszyczek, a ja wybiłem dopiero posilony zupą),
– 3 dni wcześniej wziąłem lekcję w Wilanowie u Piotrka Ragankiewicza, który poprawił moje chipowanie oraz generalnie swing,
– no i najważniejsze: od soboty rano się nie goliłem !
A jednak myślałem, że wszystko na marne. Pierwsze dwa dołki przegrałem gładko. Na pierwszym po dwóch puttach nie byłem w dołku, a na drugim zgubiłem piłkę. Obaj słyszeliśmy, jak odbijała się od drzewa, ale pięciominutowe poszukiwania nie dały efektu. Biegiem z powrotem na tee, potem gra z zadyszką – bez sensu. Paweł prowadzi 2 up. Dołek 3 remisujemy, a 4 i 5 – wygrywam i nagle robi się remis (A/S). Nadzieja wstępuje w moje serce. Okazuje się, że odrabiam straty szybko, co dobrze wpływa na moje nastawienie psychiczne.
Na dołku 6 zwykle robię slice i ląduję w wodzie. Ale nie tym razem! Cud jakiś. Green osiągam w regulacji, a Paweł pechowo wyhacza drzewo, którego konar bezlitośnie kieruje jego piłkę do hazardu. Moje pierwsze prowadzenie w meczu. Dołek 7 remisujemy, dołek 8 przegrywam, ale na długim dołku 9 znów osiągam green w regulacji i w efekcie kolejny par. Paweł tymczasem trafia do bunkra, który niweczy jego wcześniejszego świetnego (!!!) tee shota. Po pierwszej połowie prowadzę 1 up.
Dołek 10: obaj po dwóch uderzeniach wciąż nie jesteśmy na greenie, ale Paweł lepiej się pozbierał. Remis w meczu.
Dołek 11: prawie na nim zginąłem. Shunk Pawła niemal spowodował moją dekapitację, ale uchylam się w porę i moja głowa wciąż jest na miejscu. Czego nie da się powiedzieć o piłce Pawła, która wypadła gdzieś pod drzewo za fairway. Paweł walczy dzielnie, ale ja mam mniej przygód i gram prosto. 1 up dla mnie.
Dołek 12: zgodnie z nazwą dołka – udaje mi się „No Mistakes”. Znowu prosto. Paweł strzela znacznie dalej ode mnie, ale znowu musi toczyć nierówny bój z drzewami po prawej. 2 up.
Dołek 13: kolejny raz osiągam green w regulacji. Nie wiem, jak to się dzieje. Po prostu gram znacznie powyżej mojej rajszewskiej przeciętnej. To chyba Ragan i jego uwagi. 3 up.
Dołek 14: mój putt na zremisowanie dołka zatrzymuje się centymetr przed krawędzią. Słaaaabo. Paweł lepszy. 2 up.
Dołek 15: odczarowałem dołek z mostkiem. Gram bardziej zachowawczo od Pawła, bo nie mam tak świetnych dalekich uderzeń, jak on. Drugim gram lay-up koło drzewa przed mostkiem, a Paweł pięknie sadzi drugim… aż za green. Wygrywam krótką grę i robi się znowu 3 up, czyli dormie.
Dołek 16: uderzenie z tee mam bardzo przeciętne, ale Paweł swoje wrzuca do hazardu. Drugi tee shot leci w drzewostan nadwiślański nieco po prawej zamiast hole-in-one, no i Paweł gratuluje mi wygranego meczu.
Podsumowując: grałem wyjątkowo szczęśliwie – na większości dołków unikałem kłopotów, które zazwyczaj miewam. Paweł, gdy uderzy czysto, jest dla mnie całkowicie poza zasięgiem. Atakuje green, gdy ja potrzebuję jeszcze jednego lay-upa. Dziś miewał dołki, na których odrobinę się rozregulowywał, a wtedy niestety Rajszew nie wybacza. Mam wrażenie, że z taką samą grą nas obydwu np. na Lisiej Polanie mógłbym przegrać. Dziś drzewa stały się nieoczekiwanie moimi sprzymierzeńcami. Dziękuję Pawłowi za dzisiejszą rundę i bardzo spokojny klimat całej rozgrywki.
Z wrażenia zapomniałem zrobić naszego zdjęcia. Dlatego na 18-tym tee pstryknąłem sobie już tylko pamiątkowe zdjęcie cienia…
* * *
Tutaj spójrz na AKTUALNĄ TABELĘ.
PS. A co z pozostałymi czterema parami, które nie rozegrały (lub nie zgłosiły) swoich meczów?
MK
Aby dodawać i oglądać komentarze zaloguj się
FaceBook