Nasi w Valasskem Kralostvi

Data publikacji: 01.03.2014

W ostatnim okresie grupa golfistów z Royal Golf Club Wilanów złożyła wizytę w Walaszskim Królestwie zapoznając się z sukcesami tamtejszych środowisk golfowych i obiektami z golfem związanymi.

W skład delegacji wchodzili : prezydent Golf Parks Poland – Janusz H. herbu H. (albo odwrotnie,  w każdym razie Ha Ha, natomiast hcp 26,2), General Direktorin GPP – Monika K. (hcp 23,0) i dr ing. Krzysztof J. (hcp  29,7). Skład uzupełniali pomniejsi (zważywszy hcp) golfiści:  Franciszek I. (hcp 34,5) – sądząc po korzeniu Rusin i mający niejasne koneksje z Czechami – Marek Czecharowski. (hcp 36,0). Obaj oscylują na pograniczu zielonokartkowców (nie mylić z zielonoświątkowcami).

Badanie stadium rozwoju golfa w Walaszskim Królestwie rozpoczęto od Ropic, gdzie nasi koledzy zobaczyli jak wygląda prawdziwe pole i z sukcesami zakończyli rundę pełnych 18-tu jamek (tak w miejscowym języku określa się dołki).

Nie mniejsze od urody i konfiguracji pola zaskoczenie stanowiła elastyczność cenowa stosowana na polu w zależności od wieku, liczby graczy, pory dnia i dnia tygodnia, a nawet ewentualnych napraw na polu utrudniających grę.

Pierwsza dziewiątka, mocno pofałdowana, już na pierwszym dołku wymaga należytej uwagi z powodu różnicy poziomów między tee a fairwayem i wody w odległości nader atrakcyjnej dla graczy o słabszym uderzeniu. Rozległe fairwaye dołków 3-5 z uwagi na auty oraz gęste, choć niskie rafy, potrafią przywołać do porządku. Szóstka (par 3) grana z góry w dół na opadający na boki i upstrzony bunkrami green też daje do wiwatu. Kolejny dołek to walka z długą wodą z lewej strony, do której opada fairway, choć i tak zmieniono ostatnio jego układ wycofując green na stały ląd. Poprzednio był on na wysepce za tą uprzykrzającą grę wodą. Końcowe dwa dołki dają trochę oddechu, choć piłka niknie wciąż za mocno pofałdowanymi fairwayami.

Kolejna dziewiątka rozpoczyna się w miarę spokojnie, lecz w końcówce są trzy dołki sprawdzające kondycję i koncentrację gracza. Szesnastka grana dwakroć przez wodę z pozornie przyjaznym podejściem do greenu za wodą. Siedemnastka (par 3) też z boczno-przednią wodą otaczającą w znacznej części green i wreszcie osiemnastka też z dwoma wodami i stromym uskokiem terenu, grana do góry. Oczywiście piłka często ląduje nawet za wodę, ale na ścieżce tuż pod parometrowym uskokiem i to z przewiązką. Z takiego oto miejsca Franciszek I. zawziął się i za trzecim razem wybił piłkę na fairway!

Niestety w toku poznawania innych obiektów pola ujawniono eksces jednego z członków ekipy (ze względu na ochronę danych osobowych nie będziemy posługiwać się nawet gwarantującym anonimowość rozmiarem hcp), który korzystał wbrew Regułom lokalnym ze …. środkowego pisuaru.

Konflikt wywołany incydentem udało się zażegnać w drodze wymiany not dyplomatycznych. Również w drodze, tyle że powrotnej do rezydencji udostępnionej na czas pobytu delegatom (za własne zresztą ekipy – korony)   udało się wstąpić do stolicy Księstwa Cieszyńskiego. Pobieżnie zapoznawszy się z zabudowaniami stołecznymi, delegacja wstąpiła do Browaru Mieszczańskiego, gdzie ryzykując życiem zderzyła się z kuchnią szalonej Magdy co poszła za Gesslera. W menu biesiady dostrzegliśmy: doskonały rosół piwowara, drób w postaci kaczki oraz chyżego królika. Biesiadzie towarzyszyło warzone na miejscu piwo marcowe i pszeniczne. Wety podano w b. stajniach pałacu Larisch’ów.

W zapadającym zmroku, zdrożeni delegaci wrócili do rezydencji oddając się uciechom w miejscowym Spa.

Drugi dzień pobytu rozpoczęto od udanych zakupów skarpet golfowych (i nie tylko), których wyrobem trudnią się miejscowi w lokalnej manufakturze, a następnie  złożenia (dla oszczędności ) jedynie ukłonu przed pomnikiem T.G. Masaryka. Po tych punktach programu przyszło zmierzyć się z wybranymi  dwiema dziewiątkami (razem 18 dołków) The Old & New Course w Celadnej. Wrażenie było piorunujące. Jak to lapidarnie ujął jeden z uczestników : „nawet nie zdążyłem zorientować się kiedy kończyłem już 18-ty dołek”, a w rzeczywistości wypowiedź brzmiała (ze względu na budowlaną profesję rozmówcy), że tak zapier……. , że nie zdążył taczki załadować. Ze względu na trudności translatorskie , dla chcących cytować wypowiedź rekomendujemy tę pierwszą wersję.

Mimo początkowego oburzenia z powodu nie honorowania rezerwacji The Old Course, ostatecznie okazało się, że szef pola oddając naszym zawodnikom do dyspozycji obie drugie dziewiątki celadenskich pól, pozwolił tym samym (i za niezmienioną cenę) zagrać na The European Course , a to jest zarezerwowane w zasadzie tylko dla profesjonalistów. To zaś dało się odczuć od drugiego dołka (czyli 11-tki New Course par 3), gdzie green znajduje się za szerokim parowem po pokonaniu stromego zbocza. Stając na tee gracz ma tylko jedno pytanie: „jak grać panie premierze?”. Lepiej lub gorzej udało się wszystkim dołek zagrać, a potem …. pokazała się 12-tka , czyli powrót przez parów tylko w tym miejscu 2-3 razy szerszy na długi fairway ze złośliwym ob. z lewej strony. Dalej już były tylko dwa dołki z greenami na wysepkach, grane z wysoko położonego tee (par 3 o długości 116 m dla pań i 144  m dla panów) i szereg innych atrakcji.

Przed startem, do ekipy dołączył tajny radca dworu CK Franciszka Józefa (w skrócie FJ II) – Manfred Sch. (hcp 17,8).  W myśl reguły veni, vidi, vici – zagrał jak sam Miłościwie Panujący, po dwóch porcjach Tafelspitz – wygrywając z całą resztą.

 

Po czym, spełniwszy zwycięski  toast, udał się pilnie do czekającej z obiadem małżonki pozostawionej pod Wiedniem.

Pozostali spożyli obfity posiłek w Zbojnickej Kolibie na swojsko brzmiącej z nazwy przełęczy Pindula.

Pełen wrażeń i wspomnień wieczór zakończono w Roznovskich Pivnych Laznach nad kuflem Rothschilda, rezygnując, acz bez przekonania z oferty kąpieli w piwie, połączonej z masażem.

Ostatni dzień eskapady, nadal przy pięknej pogodzie, to gra na urokliwym polu w stolicy Królestwa – Roznovie pod Radhostem. Jest to tylko dziewiątka, lecz z atrakcjami i to wyrafinowanymi w postaci np. greenu na wysepce o średnicy kilkunastu metrów (dołek 6 par 3). Choć odległość jest niewielka, bowiem jedynie 96 m to trafić najłatwiej jest do wody. A jednak – Krzysztofowi J., w pierwszej już rundzie udało się zrobić na nim birdie.

Kolejny dołek, zważywszy na wody po obu stronach fairwaya też nie należy do łatwych.  Pole, z uwagi na sympatyczny dla oka entourage, jest wyjątkowo relaksujące.

Tak też było w przypadku naszej ekipy, która po trudach trzydniowych potyczek udała się na zakończenie pobytu do stacji narciarskiej Pustevny. To wymagało 10-kilometrowego podjazdu na przełęcz o tej właśnie nazwie, gdzie ukazały się wyjątkowej urody widoki na okolicę i wspaniała architektura drewniana z przełomu XIX i XX wieku (na załączonych obrazkach). Tu niestety padła ofiarą zadufania XXI-wiecznymi wynalazkami, bowiem okazało się, że miejscowe restauracje nie przyjmują kart płatniczych, co przy niewielkich już zasobach gotówki ograniczyło końcowy bankiet do znakomitych zresztą zup : cesnekovej i valasskej kyselicy i jedzonego wespół bramboraka (po naszemu placek ziemniaczany tyle, że smakowity).

Droga powrotna pełna była  wrażeń z eskapady i gdyby nie wypadek koło Nadarzyna, który wyhamował kolumnę aut, nie przekroczyłaby, z dwoma postojami, czasu pięciu godzin od granicy do rezydencji RGC w Wilanowie.

Alicja Marek

 

Aby dodawać i oglądać komentarze zaloguj się

« wstecz

Liga Turniejowa 2024

Mężczyźni

PozycjaNazwisko i imięRundyPunkty
1Zientkowski Tomasz270
2Skoblewski Paweł262
3Gruszczyński Bartosz138
4Sosnowski Krzysztof137
4Laskowski Karol137

Kobiety

PozycjaNazwisko i imięRundyPunkty
1O'Higgins Elina261
2Binkowska Marta134
3Mościcka Aneta131
3Szpara Agnieszka131
5Tymińska Marta128

zobacz więcej »

Polski Związek Golfa Golf Parks Poland

FaceBook