Pełna emocji relacja Drużyny z Mistrzostw!
Data publikacji: 05.08.2014
Polecamy pasjonującą relację o walce na Mistrzostwach! To fascynujący zapis prawdziwej golfowej rywalizacji! Czekamy już na drugą część!
Od czego zacząć, tyle się wydarzyło przez te cztery dni. Emocje, walka, strategia, wspólne narady, telełącze z Warszawą, długie wieczory spędzone na treningu psychologicznym. Kto nie brał udziału w czterodniowym turnieju, nie zrozumie, że to nie tylko sama gra, ale cała ta otoczka, ten duch zespołu unoszący się nad zawodnikami, nerwy obserwujących grę kolegów na kolejnym dołku, w duchu modlitwa o trafienie tego konkretnego putta i gorące prośby o to, a by przeciwnik wreszcie gdzieś zagrał do bunkra.
W matchplay golf staje się sportem rywalizacji, gdzie walczy się przeciwko drugiemu, w myśl starego kawału „już go miałem na 17ym dołku, ale tam zrobił dwanaście uderzeń i mi uciekł…”. Nie na darmo też w słownictwie match play przeciwnik to oponent, a nie fellow-competitor. Jakże ciężko jest też uściskać rękę po przegranym meczu, a wzrok ucieka na bok. No same emocje.
Mecz z Naterkami drugiego dnia zaczął się od startów zgodnie z przewidywaniami Kapitana, single to najmocniejsi wystawieni po handicapie, a fourball to Janusz i Romek. U nas w związku z tym wystawiamy tak, aby urwać punkty w dwóch singlach i możliwie wygrać jedną z dwóch par. Otwarcie kopert z nazwiskami zawodników przez Dyrektora turnieju i jest, mamy ich, jest tak jak myśleliśmy.
Con gra rewelacyjnie pierwszego dnia, pójdzie na dwójce, Mikołaj zaczai się na trójce, bo Naterki na jedynce wystawią handicap3 Czarka Łosko. Tutaj Krzysztof musi się wykazać, ale będzie to dobra szkoła golfa, co może zaprocentować w kolejnych meczach. Polecenie od Kapitana – „graj jak Czarek, nic więcej” starcza jednak tylko do 13 dołka…
Dwie pary fourball to Paweł i Jacek, a foursome to Jarek i nowy zaciąg z kresów wschodnich Andrzej, którzy walczą i w pięknym stylu obejmują wpierw wysokie prowadzenie, aby na następnych sześciu dołkach przegrać je wszystkie na 3DOWN, co u rezerwowego Pawła N. obserwującego większość naszych meczy tego dnia z boku wywoływało nerwowy dygot, a robione przez niego zdjęcia robiły się z tej okazji cholernie rozmazane.
Dość, że na 16ym panowie doszli ich na 1DOWN i po nieszczęśliwym otwarciu Jarka zostawili sobie 220 metrów do flagi. Gra została przerwana ze względu na silną burzę, która trwała godzinę, podczas której wróciliśmy do klubu, gdzie wyniki prezentowały się (było już ok. 18stej) następująco – Krzysztof przegrał, Con prowadził z Michałem 2UP na 5 dołków do końca, Paweł i Jacek byli na remis po 12stym, ale obydwaj wywalili OB. Na tym dołku, Mikołaj właśnie zremisował kolejny dołek i był all square po 12tym.
Foursome wrócił na pole jako pierwszy, Andrzej postawił wszystko na jedną kartę i uderzył 3 wood w rough pin-high. Przeciwnikom wyszły oczy ze zdumienia, Jarek chipnął, Andrzej dokończył parem. Naterkowicze nie wierzyli, gdy sami zrobili z łatwej pozycji bogey’a. Remis. W tym momencie na 18ym pozostawało zremisować i liczyć na innych, ale niestety (!) przeciwnicy pięknie wyszli pod flagę z bunkra i wygrali ten ostatni dołek.
Con z kolei miał Michała już na widelcu, ale ten zerwał się do boju, wyrwał dwa dołki, także na 18stym wchodzili pod górę AS. Con jednak wytrzymał presję i fantastycznie sfiniszował dwoma puttami, wobec bogeya Michała, wygrywając finalnie jednym dołkiem.
Mikołaj grał nierówno, przeciwnik wyraźnie był zadowolony, że trafił na niego. Na driving range’u ekscytację swą wyrażał w sposób słyszalny dla wszystkich. W dodatku robił birdie z kilkunastu metrów i uderzał wszystkie piłki prosto, lekkim bananem, zwanym fade’m, a więc w prawo. Mecz trwał w najlepsze prawie cały czas na remis do 12 dołka, par 5, gdzie Mikołaj wreszcie miał wykorzystać przewagę w długości uderzenia, tyle, że zgubił piłkę w krzakach po prawej stronie greenu, wrócił 180 m na fairway i musiał zagrywać kolejny strzał wśród grzmotów zbliżającej się burzy i piorunów.
Jednak okazało się, że „nawet golfowi bogowie nie grają 2 iron”, więc żaden piorun nas nie trafił. Mikołaj na greenie po czterech, przeciwnik po trzech i właściwie sytuacja stała się mega trudna. Kolejny raz na szczęście (!) przeciwnik – pochwalony wcześniej przez Mikołaja kilkukrotnie za równą grę, zapatował trzy razy z 4 metrów i remis.
Na kolejny dołek Mikołaj i Piotr wrócili ze swoimi caddie, po przejściu burzy. Krzysztof zgodził się pomóc, ale niestety par 3 został przegrany. Kolejny par 4 z trudem remis, a na kolejnym przeciwnik zaczął opadać z sił… zaczął od duff’a na 30 metrów na par3, Mikołaj postanowił to wykorzystać wrzucając piłkę dwa razy do dwóch różnych bunkrów – zrobiło się 2 DOWN na trzy do końca – właściwie już po ciemku. Przeciwnik na par5 atakuje las po lewej stronie fairwaya, a Mikołaj widząc to, ponownie wykorzystuje, poprawiając jego osiągnięcie. Mianowicie przebijając najpierw rough, ten las i kolejny fairway po lewej. Wraca jednak do gry i fantastycznym puttem przez cały green po break’u robi para. Oponenci są w szoku i po siedmiu uderzeniach na greenie.
Kolejny dołek to dobre otwarcie Mikołaja, trafienie do bunkra wypełnionego wodą i wyjście z niego, i trzy słabsze Piotra, a sama wygrana znowu na greenie. Tzw. portugalski putt z 2 metrów zapewnia powrót na AS! Ostatni dołek, par4 pod górę – mega drajw, potem 5 iron pod flagę. Przeciwnik samemu robiąc bogey’a z bardzo bliska patrzy jak powinno się puttować na par na tym dołku… ciężko jest podać rękę z uśmiechem po stracie prowadzenia 2UP na trzy do końca…
Aby dodawać i oglądać komentarze zaloguj się
FaceBook