Royals na Golfersach – dzień III

Data publikacji: 28.08.2016

Już tylko jeden Royals. Zostałem w sobotę sam, więc poczułem się w obowiązku godnie reprezentować nasz wilanowski klub. No i – co tu dużo mówić – udało się. Po pierwszym dniu byłem 27. (miejsce poniżej linii cut), po drugim dniu – 9., a finał zakończyłem na miejscu 2 (!). Kompletnie się tego nie spodziewałem, ale wracałem wczoraj z Binowa ogromnie zadowolony i uskrzydlony. Przez pierwszy kwadrans wracałem z otwartymi wszystkimi oknami w samochodzie, żeby schłodzić głowę po nieoczekiwanych emocjach. W finałowej rundzie (rozgrywanej w Binowie) uzyskałem 94 uderzenia (o 10 mniej niż pierwszego dnia, gdy pola jeszcze nie znałem i grałem dość spięty). Praktycznie nie miałem tego dnia żadnych negatywnych przygód, siedmiokrotnie zagrałem par, więc naprawdę wracam z tarczą (choć nie jest to Tarcza Kapitana) i – co chyba zrozumiałe – doskonale nastawiony do obu nowo poznanych pól – Binowo i Modry Las.

 

O jeden lip-out od Durbanu

Zwycięzcy każdej grupy handicapowej w cyklu WAGC wygrywają bilet na jesienne finały światowe do RPA. Naprawdę jest się o co bić. Ale w tym roku, jak się okazało już na miejscu, czekała na golfistów dodatkowa niespodzianka. Wszyscy ci, którzy zajęli drugie miejsca w swoich grupach HCP (czyli 6 osób) mieli prawo rozegrać specjalną dogrywkę na 18. greenie. Był to konkurs chipowania i puttowania. Stawką był jeszcze jeden, dodatkowy bilet do RPA. Kiedy na telebimach wyświetliły się ostateczne wyniki, zdumiony stwierdziłem, że jestem w grze – drugie miejsce w grupie HCP 21-25! Nie dość, że ogromny sukces, to jeszcze dodatkowa rozgrywka. Byłem już dawno po prysznicu i przebrany w cywilne ciuchy, a tu nagle trzeba pędzić do samochodu z powrotem po wedge’a i puttera. Nawet butów już nie zmieniłem na golfowe.

Pierwsze zadanie to chip, który należało wykonać ze skarpy w dół na green i zatrzymać piłkę jak najbliżej flagi. Sławek Piński (Dyrektor Turnieju) ze swym nieodłącznym mikrofonem zapowiada, komentuje, zachęca do kibicowania. A wokół greenu i na tarasie domku klubowego dziesiątki kibiców. Stres niewąski. Ręce spocone, tętno przyspieszone, a tu trzeba wykonać delikatne i precyzyjne uderzenie. Za lekko – i piłka zostaje w wysokiej trawie. Za mocno – i przelatuje green aż do wody, która jest z drugiej strony.

Losowanie kolejności wskazało mnie jako pierwszego.”Byle się nie skompromitować” – tylko na taką światłą myśl było stać moją rozpaloną głowę. Hop… i piłka ląduje na greenie. Ależ on szybki! Mija flagę i zatrzymuje się na granicy fringe’u z tyłu. Niezbyt urodziwy rezultat. Sędziowie zmierzyli 5 metrów z groszami. Stres udziela się też innym (a przecież są tu przedstawiciele drugich miejsc z grup HCP 0-5, 6-10, 11-15, 16-20, 21-25 oraz 26-36, czyli także bardzo doświadczeni golfiści). Jeden z konkurentów trafia kijem w ziemię: piłka ani drgnie. Przepadło. Zajmuję trzecie miejsce w pierwszym zadaniu. Sędziowie przyznają każdemu punkty zależne od zajętego miejsca.

Drugie zadanie, to po prostu długi, kilkunastometrowy putt wzdłuż całego greenu. Teraz kolejność jest odwrotna. Najpierw uderzają moi konkurenci, a ja na końcu. Mogę przyjrzeć się linii puttowania innych, więc jest mi nieco łatwiej. Tylko dobrać siłę. Udaje się całkiem nieźle. Kilkadziesiąt cm od dołka. Po obu konkurencjach nie ma zwycięzcy! Trzech zawodników ma tyle samo punktów. Dyrektor zarządza dogrywkę już tylko między naszą trójką, z której mam najwyższy HCP.

Ponowne losowanie kolejności: będę grał jako ostatni. Pierwszy zawodnik zatrzymuje piłkę jakieś 1,5 m od dołka. Następny uderza wybornie i uzyskuje osłabiający mnie rezultat bodaj kilkunastu centymetrów. Publiczność wiwatuje. Filip Płaszczykowski (HCP 6,5) – bo on tego dokonał – zdaje się już mieć bilet do Durbanu w kieszeni. Dyrektor Turnieju prosi jeszcze o chwilę ciszy, bo ostatnie słowo należy do mnie. Wiedziałem, że już tylko piłka w dołku może mnie uratować i że największym błędem byłby niedolot. Uderzam trochę mocniej. Oj, trochę w prawo, ale… odkręca i… lip-out! Coś niesamowitego! Oczywiście przelatuje za dołek i zatrzymuje się za daleko, bym mógł wygrać. Ile brakowało? Milimetr w prawo? Pozostało mi tylko zdjąć czapkę i ukłonić się wszystkim głęboko, a Filipowi pogratulować. Były emocje, był dobry występ, było blisko.

I mogę tylko z lekką nutą żalu dodać, jak sprawozdawca radiowy: szkoda, że Państwo tego nie widzieli.

 

Widzimy się za rok w szerszym składzie?

Na finały WAGC 2016 zakwalifikowała się czwórka naszych graczy: Jarek Skręta, Piotrek Mazurkiewicz, Janek Radziszewski i Michał Kopczewski. Jestem przekonany, że sportowa siła naszego klubu pozwala myśleć o szerszym gronie w przyszłym roku. Wbrew pozorom nie jest tak trudno się dostać. Przez całą pierwszą część sezonu w całej Polsce rozgrywanych jest kilkanaście turniejów kwalifikacyjnych, a z każdego z nich można się załapać na finał. Ja wystartowałem tylko raz – na Lisiej Polanie – i od razu wszedłem do wielkiego finału. Bardzo gorąco polecam, bo zagranie 54 dołków z dobrymi graczami z całego kraju, to ogromna frajda. Do tego prawdziwie sportowe emocje związane z tym, czy się przejdzie cut, czy też nie.

W finale wystarczy grać równo i solidnie. Fatalne przygody nie omijają nawet najlepszych. Trzy dni potrafią tak zmęczyć, że większość zawodników w którymś momencie traci punkty. Nasłuchałem się wielu opowieści o dołkach granych w 11, 13, 16 czy nawet 21 uderzeniach. Turnieje całego cyklu WAGC rozgrywane są w formule strokeplay netto. Każde uderzenie się liczy. Jeśli więc ktoś ma chłodną głowę przez trzy dni i nie zaplącze się w głupie przygody, to naprawdę ma duże szanse na przejście cut i nawet na dobry rezultat końcowy. Najlepszym dowodem jestem ja sam. Nie udało mi się obniżyć HCP (niestety, choć bardzo się starałem). Zagrałem kolejno 30-35-35 stableford netto. Po stresie pierwszego dnia, potem już spokojnie i luźno. I to wystarczyło na drugie miejsce! Nie wiem, czy co roku jest tak samo, ale starać się warto. Nowością AD 2016 było rozegranie turnieju na dwóch polach. Wszystkim się to podobało, bo to dodatkowy element urozmaicenia i wyrównania szans.

Zakończę hasłem, jak z reklamy: „Serdecznie polecam – Michał Kopczewski”

Końcowe wyniki i podsumowanie na stronie WAGC: TUTAJ

 

Poniższe zdjęcia – dzięki uprzejmości p. Jarosława Gaszyńskiego (fotojaga.info). Serdecznie dziękuję.

1. Wszyscy laureaci na 18. greenie

WAGC 2016_laureaci na greenie

 

2. Podium HCP 21-25

WAGC 2016_laureaci

 

Red. (jeszcze rozemocjonowany)

 

Aby dodawać i oglądać komentarze zaloguj się

« wstecz

Liga Turniejowa 2024

Mężczyźni

Brak wyników

Kobiety

Brak wyników

zobacz więcej »

Polski Związek Golfa Golf Parks Poland

FaceBook