2 runda
Data publikacji: 16.03.2014
Pierwsza tego roczna runda, jak już wcześniej opisałem, okazała się golfowym sukcesem 😉 – poprawiony hcp. Koniecznie chciałem iść za ciosem. Tym razem z Pawłem wybraliśmy się do Sobienii.
W weekend znalezienie wolnego tee-time nie należy do łatwego zadania, jednak udało się nam wystartować o 9.40. Do tego załapaliśmy się jeszcze na zimowe ceny – runda za 150 PLN. Ponadto 10 minut po nas startowali Mikołaj z Pawłem i Jarkiem – „zawodowcy” grali z białych tee. My natomiast graliśmy z żółtych tee – jedynie na dołkach par 3 były ustawione razem z białymi. Początek w moim wydaniu nie był najgorszy – bogey, następnie par. Niestety znowu miałem kłopot z driverem – muszę nad nim popracować na drivingu. Kolejne dołki bez jakiejś specjalnej historii. Może z wyjątkiem 6 (par 4) gdzie mimo dwukrotnego trafienia w wodę miałem szansę na par. Za pierwszym razem piłkę utopiłem, kolejne zagranie po dropie znowu trafiłem w wodę, jednak tym razem piłka wyskoczyła uderzyła w bandę przed greenem i zatrzymała się w odległości 1,5 metra od flagi. Nieszczęśliwie putt przejechał po krawędzi dołka, ale bogey nie jest złym wynikiem. Na dziewiątym dołku przepuściliśmy flight grający za nami – uspokajam nie graliśmy tak wolno, przed nami był flight 4 osobowy, który nie śpieszył się zbytnio. Woleliśmy, żeby to Mikołaj wywierał na nich presję 😉 . Dodatkowo sprawdziliśmy Marshala, ponieważ ten dołek (9 – par 3) zagraliśmy razem w pięć osób. Potwierdzam zareagował i zwrócił nam uwagę.
Pozostałe dołki graliśmy już prawidłowo, w oddzielnych grupach. Na dołku nr 13 udało mi się zagrać drugiego para tego dnia i jednocześnie ostatniego. Zabawną sytuację miałem na 16 (par 3). Po raz pierwszy zdarzyło mi się iż z tee posłałem piłkę na górki między greenem trzynastki a tee czternastki. Spokojnie da się stamtąd zagrać na właściwy green, wystarczy pitching wedge. Na 17, mimo złego pierwszego uderzenia, zrobiłem pierwsze w tym roku birdie. Na 18 w końcu dobrze trafiłem driverem, a dołek zakończyłem bogeyem.
Po skończonej rundzie miałem wrażenie iż zagrałem nie najlepiej. Co prawda obyło się bez wpadek typu 10 uderzeń na dołku, jednak tylko dwa pary i jeden ptaszek (birdie) nie zwiastowało wybitnego wyniku. Ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że do przejścia całego pola potrzebowałem 98 uderzeń, co jest jednym z najniższych wyników jakie kiedykolwiek uzyskałem. Możliwe nawet, że wyrównałem swój rekord. Do tego 37 stb, co oznacza że mój handicap znowu się obniżył. Paweł był lepszy zagrał 88 uderzeń i uzyskał 38 stb. Czyli kolejna udana runda. Teraz trochę ćwiczeń na drivingu w Wilanowie i koniecznie trzeba będzie sprawdzić się w jakimś turnieju, najlepiej klubowym.
Mam do Was prośbę, uzyskaliście jakiś dobry wynik, a może zagraliście na jakimś słynnym polu – podzielcie się tym z nami. Opisy przesyłajcie na maila turnieje@royalgolf.org. Chętnie zamieszczę je na naszej stronie.
IO
Aby dodawać i oglądać komentarze zaloguj się
FaceBook